Daria Zawiałow - A kysz!: recenzja Ani Nowaczyk

Nie dajcie się podpuścić. Ten tytuł to tylko marna prowokacja! Świetny debiut Darii Zawiałow!

Daria Zawiałow  – A kysz!”

 

Nie dajcie się podpuścić. Ten tytuł to tylko marna prowokacja, bo „A kysz!” to akurat ostatnia płyta, od której powinniście się trzymać z daleka. Wiem, jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie na podsumowania, ale przypomnicie sobie te słowa w grudniu: debiutancki krążek Darii Zawiałow to jeden z najlepszych polskich albumów 2017 roku. Serio.

 

Na pewno mieliście okazję usłyszeć gdzieś kawałki „Malinowy chruśniak” albo „Kundel Bury”. Gwarantuję, że reszta płyty jest nie mniej ciekawa. Ten krążek to mieszanka gitarowych brzmień, poetyckich tekstów, elektroniki, bezczelnej radości i zawadiackiej młodzieńczości. „Lwy” intrygują, „Nie wiem gdzie jestem” brzmi jak polska wersja Florence and the Machine, a „Król Lul” ma refren, który wbija się do głowy na długie tygodnie.

 

A - niech nie zmyli Was hasło „debiutantka”. Daria Zawiałow nie ma nic wspólnego z niepozorną, wystraszoną dziewczyną. Zamiast niej, na scenie widzimy charyzmatyczną, świetną wokalistkę z niesamowitą energią. Jeśli ktoś tak zaczyna, to co będzie za parę lat? Ania Nowaczyk

 

Patronat medialny Radio MUZO.FM

 

Zobacz występ ze studia: Daria Zawiałow - Chameleon (Live at MUZO.FM)

 

Skomentuj